Wesele w stylu greenery w magicznej Oczyszczalni

Z Pauliną i Pawłem spotkaliśmy się po raz pierwszy w Sphinxie, aby dogadywać wszystkie szczegóły ich ślubu i wesela. Okazało się, że łączy nas więcej niż się spodziewaliśmy, a zwłaszcza zamiłowanie do gierek planszowych :) Kiedy Paweł napisał do nas pierwszego maila i przeczytaliśmy, że ich wesele odbędzie się w jednym z bardziej magicznych miejsc na mapie Polski, nie mogliśmy doczekać się tego spotkania! Nie dość, że marzyliśmy o sfotografowaniu jakiejś uroczystości w tym miejscu, to dodatkowo na weselu Pauliny i Pawła miało pojawić się sporo motywów w stylu greenery, które kochamy.

Być może niektórzy z Was pamiętają naszą stylizowaną sesję „Silver Dust”, na której to właśnie dominował ten styl. Jeśli nie – przypominamy o niej tutaj. Paulina i Paweł przejrzeli nasze portfolio i ta sesja również nie umknęła ich uwadze, być może nawet odrobinkę ich zainspirowała. Takie sytuacje niezwykle nas cieszą, bo wiemy, że nasza ciężka praca i długie tygodnie przygotowań do sesji nie idą na marne. To świetne uczucie, kiedy jakieś własne projekty zapisują się w pamięci innych. Nie ukrywamy, że to była dla nas niesamowicie przyjemna niespodzianka.

Dzień zaczął się niespiesznie, mogliśmy bez stresu fotografować przygotowania Pauliny i Pawła, ich rodziny i bliskich. Bardzo cenimy sobie atmosferę spokoju, w której możemy działać bez poczucia presji, pośpiechu i mamy więcej czasu na pewne przemyślenia pod kątem kadru, czy kompozycji. Była też chwilka na kilka zdjęć z ukochanym pieskiem. Ogród za domem okazał się idealną scenerią do ich first looku (uwielbiamy ten moment!). Ceremonia ślubna odbyła się w jaśniutkiej kaplicy. Wzruszyło nas mocno to, że ich bliscy tak licznie wzięli czynny udział we Mszy Świętej. Cała ceremonia przebiegała w bardzo rodzinnej, przyjaznej atmosferze. Na koniec udało nam się zrobić pamiątkowe rodzinne zdjęcie, choć nie było łatwo przy tej liczbie osób :)

Wesele odbyło się w Oczyszczalni w Teresinie. Miejscu absolutnie magicznym, które wcześniej podziwialiśmy jedynie na zdjęciach w internecie u innych fotografów. Po cichutku marzyliśmy o tym, że być może kiedyś i my będziemy mogli sfotografować tam jakąś uroczystość. Odkąd zjawiliśmy się na miejscu, naszym zachwytom nie było końca. Aranżacja stołów, zastawa, wszechobecna zieleń, cudowne dekoracje, a na zewnątrz przepiękny, błękitny photobus, którzy stworzyli niesamowici Kasia i Grześ. Wszystko wyglądało tam niczym z podziwianych przez nas fotografii na Pintereście! Były huśtawki, przepyszny niebieski tort, krojony w towarzystwie przechadzającego się obok kotka, cudowne girlandy ze światełkami, pyszne jedzonko i najlepsza muzyka na świecie. Nie wiemy, czy kojarzycie Panów od Muzyki, ale jeśli nie – szybciutko nadrabiajcie temat! Marcin i Tadek, którzy prowadzili wówczas przyjęcie, to osoby, które trudno opisać jednym zdaniem. Ich profesjonalizm, energia, otwartość i cała otoczka, którą tworzą wokół siebie sprawia, że mimo wielu wesel i najrozmaitszych przyjęć, na jakich byliśmy, wspominamy ich ZAWSZE z ogromną sympatią. Liczymy na to, że kiedyś spotkamy się gdzieś jeszcze w takim składzie w pracy!

To było wesele w prawdziwym duchu SLOW. Nie było napiętego scenariusza wydarzeń, konkretnych ram czasowych na odhaczanie punktów z listy. Atmosfera totalnego luzu, szczęścia i miłości. Jeśli mamy być szczerzy – właśnie takie śluby kochamy najbardziej. I…sami o takim marzymy! :)

Nie przedłużając dłużej – zapraszamy Was do oglądania reportażu i komentowania <3