Jesienne wesele pełne czerwieni w Szklarni Grodzisk

Jesień to zdecydowanie jedna z bardziej magicznych pór roku. Uwielbiamy ją za feerię barw, opadające z drzew liście i deszcz, który najlepiej jest podziwiać, siedząc na kanapie i sącząc ulubioną herbatę. Tak się składa, że od kilku lat niezmiennie nasze zakończenie sezonu ślubnego, przypada właśnie na jesień. Ostatnie śluby w sezonie, zawsze są niezapomniane i wyjątkowe. W zeszłym roku było podobnie. Zakończyliśmy swój fotograficzny maraton pięknym reportażem, który realizowaliśmy dla Pauliny i Marcina. Na miejsce swojego wesela wybrali przepiękne miejsce, jakim jest Szklarnia Grodzisk. Wcześniej znaliśmy je wyłącznie z Instagrama i szczerze mówiąc, możliwość wykonania tam reportażu bardzo nas ekscytowała. Odliczaliśmy dni do tego ślubu z wielu powodów.

Paulinę poznałam na studiach fotograficznych. Choć nie studiowałyśmy razem, była moim drogowskazem i zawsze udzielała mi wszelkich rad na wagę złota. Jestem przekonana, że gdyby nie ona, moja przygoda na UW byłaby o wiele bardziej skomplikowana, za co jestem jej dozgonnie wdzięczna. Osobiście, kiedy spytała nas o wolny termin, poczułam się w obowiązku zrewanżować za wszystko, co dla mnie zrobiła. Kiedy poznałam wreszcie jej narzeczonego wiedziałam, że są dla siebie stworzeni.

W dniu ich ślubu zgadzało się tam wszystko - soczysta czerwień włosów Pauliny, pokój z najbardziej czaderskim żyrandolem ever, w którym przygotowywał się Marcin. Garnitur w bordowym odcieniu, w którym przyszły Pan Młody prezentował się iście po królewsku. Biblioteczka w salonie z książkami z fantastyki, figurka Deadpoola i medalion Szkoły Wilka :D Od razu poczuliśmy się tam jak w domu.

Oprócz rzeczy materialnych było tam coś jeszcze, coś znacznie ważniejszego. Coś, co czasem trudno dostrzec, ale w ich przypadku wszystko było widoczne jak na dłoni. Sposób, w jaki Marcin patrzył na Paulinę. Ukochany psiak, który ze spokojem obserwował przygotowania. Czułe uściski i szkliste oczy ich najbliższych podczas błogosławieństwa. Zapach jesieni, ich radość, kiedy zobaczyli się w ogrodzie po raz pierwszy. Ich niczym nieskrępowane szczęście, które towarzyszyło nam tego dnia na każdym kroku. To naprawdę piękne, kiedy dwoje ludzi tak bardzo się kocha i ich miłość jest wręcz namacalna. Wtedy wszystko wydaje się prostsze. Oni po prostu są tam dla siebie, niczego nie udają, nie martwią się, czy coś wypada, czy nie, czy jest na coś czas, miejsce i pora. Biorą życie garściami w każdej sekundzie i to jest najpiękniejsze, czego człowiek może doświadczać i zatrzymywać w kadrach na zawsze.

CO ZAPAMIĘTAMY NA ZAWSZE:

  • Uśmiechy, uśmiechy i jeszcze raz uśmiechy - cały dzień, cały czas

  • To, że mogłam sama udekorować pudełeczko na obrączki i wszyscy byli zadowoleni z efektu, choć florystka i dekoratorka ze mnie żadna :D

  • Ich totalny luz

  • Mini-sesję w trakcie wesela, która przez ich naturalność, była najlepszym materiałem, jaki zrobiliśmy kiedykolwiek w życiu w tak krótkim czasie

  • Foty dziewczyn z fajkami w stylu “badass squad”

  • Taniec na Bin Ladena, który zorganizował Kacper z zespołu Dobry Klimat Music Band

  • Wyjdziemy na łasuchów, ale nie możemy o tym nie wspomnieć - NAJLEPSZE JEDZENIE WSZECHCZASÓW

  • To, że chcieli zrobić na koniec jeszcze kilka zdjęć przy światłach naszego samochodu, kiedy wszystko było mokre od deszczu

  • Soczystą czerwień, która przewijała się w tym dniu na każdym kroku i rozpalała naszą wyobraźnię

Tyle tytułem wstępu o tej niesamowitej dwójce, a teraz zapraszamy Was gorąco do oglądania. Odpalcie sobie muzyczkę i wczujcie się w klimat ich absolutnie wyjątkowego dnia :)

Ślub: Parafia św. Kazimierza w Pruszkowie
Wesele: Szklarnia Grodzisk
Suknia: Mona Liza
Garnitur: Atelier Zabłotny
Zespół: Dobry Klimat Music Band
Kwiaty: Cudakwiatki